Sklepu [JOLSE] chyba nikomu przedstawiać nie trzeba,
zwłaszcza, jeśli już nieco dłużej interesujecie się tematem kosmetyków
koreańskich. Natomiast, jeśli dopiero zaczynacie z nimi przygodę i jeszcze nie
do końca wiecie gdzie i jak zamawiać, polecam ten sklep z czystym sumieniem.
To sklep online, a znajdziecie go pod adresem jolse.com (a w nim cale mnóstwo cudów z
kosmetycznego rynku Korei Płd).
Jest
to mój ulubiony sklep od bardzo długiego czasu (między innymi dlatego, że
dostawy są szybkie, bezpłatne, do tego zawsze pakowane jest mnóstwo próbek,
dzięki którym można poznać nowe kosmetyki, niekoniecznie kupując ich
pełnowymiarowe wersje). Znaleźć w nim można dużo brandów kosmetycznych
(liczę na to, że jeszcze kiedyś pojawi się Whamisa), dużo promocji i nigdy nie
miałam do niego zastrzeżeń.
Jakiś
czas temu sklep zorganizował rozdanie dla testerek i udało mi się dostać krem z
firmy Hope girl o nazwie Honey Bee Venom Multi Solution Cream (spotkałam
się też z nazwą True Island zamiast Hope Girl).
Firma
pochodzi z Korei Płd. i jak u większości firm kosmetycznych z tego kraju,
jej celem jest wydobycie piękna kobiety przez świetnej jakości kosmetyki, w
których zawarte są naturalne ekstrakty. Głównie - z tego, co widziałam firma
stawia na kolorówkę, ale pielęgnacją też nie gardzi. Efektem tego jest krem
zawierający w sobie jad pszczeli, propolis, miód i mleczko pszczele – składniki
od wielu lat (wieków właściwie) cenione w kosmetyce i farmaceutyce.
Producencka obietnica, czyli dla kogo właściwie jest przeznaczony
ten krem?
Opakowanie
prezentuje się uroczo, nawiązując do plastra miodu. Podstawy pudełka mają
kształt sześciokątny, a samo pudełko jest koloru żółtego, na nim oczywiście
jest nazwa kosmetyku i skład, oraz instrukcja użycia.
W
środku znajdujemy słoiczek z kremem o pojemności 55 ml. Krem ma lekką
konsystencję, jest koloru bladożółtego i ma dość wyczuwalny zapach propolisu.
Jego skład widzicie
na zdjęciu, ale można również go podejrzeć na stronie cosdna.
W
składzie nieco mnie zastanowił ten biedny dimethicon i alkohol
(według mnie wyczuwalny trochę w zapachu), ale mamy też niacyniamid,
hydrolizowany kolagen i wyżej wymienione składniki pochodzenia pszczelego na
całkiem wysokich miejscach, więc producent absolutnie nie oszukuje w składzie.
Krem
w dotyku jest bardzo przyjemny, lekki, wręcz jedwabisty. Po nałożeniu dość
szybko się wchłania jednocześnie pozostawiając uczucie gładszej i bardziej
miękkiej skóry.
Po
dłuższym stosowaniu widzę lekką różnicę w nawilżeniu, a skóra jest jakby
jaśniejsza i bardziej wyrównana kolorystycznie.
Patrząc
na skład, bałam się nieco, że krem będzie zapychał, ponieważ moja mieszana cera
ma takie tendencje - ale nic takiego jak dotąd nie miało miejsca.
Dla jakich typów skóry?
Głównie
polecałabym dla skóry tłustej i mieszanej oraz dla osób, które wiedzą, że nie
mają uczulenia na pszczoły i pszczele produkty. Dla skóry wrażliwej może to być
za mało nawilżający krem, więc jeśli koniecznie chcecie spróbować, warto
zaopatrzyć się w dodatkowy nawilżacz typu dobry toner lub
esencję.
Opakowanie: 10/10 (śliczne,
od razu po wyglądzie możemy domyślić się przynajmniej paru składników)
Skład:
8/10 (alkohol
denaturowy i parę PEGów niekoniecznie chciałabym tam widzieć )
Zapach:
10/10 (uwielbiam zapach
propolisu)
Działanie:
nawilża, wygładza,
uspokaja skórę
Cena:
16-18 $ na jolse.com
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza
Dziękuję za każdy komentarz, to mocno motywuje.
Będzie mi również bardzo miło jeśli zaobserwujesz mojego bloga. :)